Forum Forum Tawerny Pod Jednorożcem Strona Główna Forum Tawerny Pod Jednorożcem
Witamy na forum TPJ... ;)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

opowiadanko Hiry

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Tawerny Pod Jednorożcem Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hira_Loki
Zielarka



Dołączył: 08 Lis 2005
Posty: 311
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wyszogród

PostWysłany: Wto 10:51, 13 Gru 2005    Temat postu: opowiadanko Hiry

Jak zwykle w poniedziałek nie było babki od polskiego, wiec przydzielono nam księdza, by podenerwował się chłopak przez te 2 lekcje z nami Twisted Evil .
Jeśli jest mozliwe, żeby człowiek umarł z nudów no to byłam bliska śmierci Cool Wtedy to naszło mnie Coś i zaczęłąm bazgrolić sobie opowiadanko w zeszycie. Jeżeli ktoś powie, że może być no to popełnię część drugą...ale wątpię xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hira_Loki
Zielarka



Dołączył: 08 Lis 2005
Posty: 311
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wyszogród

PostWysłany: Wto 10:52, 13 Gru 2005    Temat postu:

Dróżka biegła wzdłóż zbocza, klucząc co chwilę między wielkimi kamieniami i pojedyńczymi drzewami. Dziewczyna uparcie szła pog górę. Jeszcze trochę i schroni się pod zielonym baldachimem lasu. Widziała już popękane mury dworu. Była w połowie zbocza i choć przywykłą do górskich wspinaczek z trudem łapała oddech. Jeszcze sto metrów...jeszcze pięćdziesiąt...jeszcze dziesięć. Worek na plecach ciążył jej coraz bardziej a po twarzy płynęły kropelki potu. Był środek upalnego, letniego dnia. Błekitnego nieba nie szpeciły żadne chmury i słońce mogło w pełni przelewać swój blask i ciepło na ziemię. Belem nigdy nie lubiła słońca, chyba że akurat siedziała nad jeziorem lub gdy w zimie mróz przenikał przez dziury w ścianach chatki, w której mieszkała razem z matką. Gdy zbyt długo wystawiała się na jego promienie traciła energię i mdlała.
Szła więc owinięta płaszczem, z kapturem nasuniętym głęboko na głowę. Pot lał się z niej strumieniami, ale bliska linia drzew dawała nadzieję. Podbiegła kilka ostatnich metrów i rzuciła się w chłodną trawę u stóp rozłożystego dębu. Sciągnęła płaszcz i przetarła czoło chustką.
- Zachciało ci się wariatko wycieczki - pomyślała pijąc łapczywie ciepłą wodę z manierki. Gdy skończyła pić, schowała pusty bukłak do torby. Trzeba będzie znaleźć jakiś strumień bo nie uśmiechałą się jej dalsza wędrówka w tym żarze i to do tego bez wody. Cholera, mogła wziąść coś jeszcze.
Belem najchętniej nie ruszałaby się spod drzewa aż do zmierzchu. Niestety wiedziała, że i tak zbyt długo zwlekała z odwiedzeniem dworu...ale przecież zimą nie było to możliwe z powodu śniegu i wygłodniałych wilków, wychodzących z głębi puszczy na łatwy żer. Ile razy siedziały z matką w kącie chatki trzęsąc się ze strachu, gdy wilki podchodziły pod ich dom ? Wiosną chorowała, zresztą nadal była osłabiona. W końcu zarzuciła torbę na ramię i podjęła wspinaczkę. Nad głową jakiś ptak, nie robiąc sobie nic z upału, zaczął koncert. Dziewczyna uniosła głowę i ujrzała małego ptaszka o piórkach, które kolorem przypominały kolor jej włosów. Też były ciemnogranatowe. W głowie usłyszała głos Innovielindella:
- Jesteś jak te mari - powiedział kiedyś, gdy siedzieli na dachu dworu - Delikatna i krucha...mała mari pomiędzy wiejskimi kurami.
Smiała się wtedy na to porównanie, ale jedno trzeba było Inowi przyznać. Miał rację.
Nie wyglądała jak typowa mieszkana gór. Była wysoka, chuda i miała czarne, migdałowe oczy - nie przypominała typowych wiejskich dziewuch, które wpatrywały się w nią z zazdrością i nigdy nie marnowały okazji by jej dopiec. Nie miała żadnego przyjaciela...oprócz Ina.
Kiedy Belem stanęła przed portalem ruin słońce chyliło się już ku zachodowi, zaróżawiając szczyty pobliskich gór. Zawiasy drzwi przeżarła rdza, unieruchamiając je raz na zawsze. Weszła do środka. Letni upał i zapach lasu zostały zastąpione przez chłod starych murów. Szybkim krokiem przeszła przez dziedziniec obrośnięty bluszczem i krzakami zdziczałych róż. Na środku dziedzińca znajdowała się marmurowa fontanna. Ktoś nadał jej kształt wielkiego smoka o rozpiętych skrzydłach. Pysk wykrzywiony miał w grymasie nienawiści. Belem nie przeszkadzały kości bielejące wśród zielonej trawy. Czaszki szczerzyły się w upiornych uśmiechach. Podniosła jedną z nich i kopniakiem posłała ją pod drzwi. Czerep w zetknięciu z kamienną podłogą wydałą suchy trzask i potoczył się w kąt. Dziewczyna podeszła do fontanny i wdrapała się na smoczy grzbiet. Usadowiła się między skrzydłami. Całodzienna wędrówka zrobila swoje. Przymknęła oczy i nie wiedzieć kiedy zasnęła.

Pojawił się księżyc wyglądający jak wielki srebrny sierp, którym śmierć zabiera śmiertelnikom życie. Las się budził. Nocny chłód dawał siłę drapieżnikom. Rozpoczęło się wielkie polowanie. Łowcy i ich ofiary. Ciszę przerywał co pewien czas śmiertelny wrzask ranionego zwięrzęcia. Prawo natury - silniejszy zabija słabszego.
W kącie dziedzińca, między dwoma filarami zapłonęły oczy. Niesamowite dwie studnie zieleni, bez białek czy źrenic. Po chwili z cienia wyszedł mężczyzna o chorobliwie bladej skórze i długich kruczoczarnych wlosach, choć wyszedl nie jest zbyt trafnym spostrzeżeniem. Czubki jego czarnych, skórzanych butów unosily się dobre kilka cali nad popękaną posadzką. Ubrany był w jedwabną czarną koszulę i płócienne spodnie tego samego koloru. Płaszcz powiewał za nim, niczym skrzydła. Ze spiczastych uszu zwisały mu srebrne, koliste kolczyki.
Rozejrzał się po dziedzińcu i dostrzegł śpiącą Belem. Na wąskich ustach zagościł uśmiech. Elf podpłynął do fontanny.
Dziewczyna nic się nie zmieniła, była taka jak ją zapamiętał. Odgarnął kosmyk włosów, które opadły jej na twarz. Otworzyła nagle oczy i usiadła. Blady młodzieniec uśmiechałsię cały czas.
- Już myślałem, że znudziło ci się moje towarzystwo i dałaś sobie spokój z odwiedzinami...
- In...
Mężczyzna westchnął i usiadł koło Belem.
- Innovielindell - poprawil automatycznie
- Dla mnie zawsze będziesz In - dziewczyna zaśmiała się perliscie i objęła naburmuszonego elfa. Siedzieli w milczeniu, patrząc w niebo. W końcu Belem spojrzała na przyjaciela. Był smutny. Obróciła jego twarz w swoją stronę i spojrzała w szmaragdowe oczy, które zdawały się wciągać ją niczym zielony wir. Otrząsnęła się z tego niesamowitego uczucia.
- Co się dzieje In ?
Milczy
- In powiedzmi mi, proszę...
- Może lepiej nie
- Innovielindell...
Milczy i odwraca głowę
- In do cholery ! Nie rób z siebie męczennika tylko powiedz mi o co chodzi! Przeciez wiesz, że możesz mi zaufać.
Opuścił głowę i wyszeptał
- Muszę uciekać, zostawic ciebie i tą dolinę. Wczoraj przyjaciel powiedział mi, że znaleźli mój ślad i wysłali Sługę.
- No to idę z tobą
- Nie ! Nie chcę cię narażać na niebespieczeństwo
Belem uśmiechnęła się i pokręciła głową. Elf czasem zbytnio dramatyzował.
- Ucieknę z tobą i nie masz tu nic do gadania. Jesteś do cholery moim przyjacielem, jedynym przyjacielem jakiegokolwiek miałam. I żadnemu śmierdzącemu upiorowi nie pozwolę ci zrobić krzywdy, no ! - wyszeptała mu do ucha. In zdziwił się i popatrzył na delikatną kobietę i zestawił ją z obrazem Sługi, którego miał kiedyś nieprzyjemność spotkać. Prychnął
- Ty byś nawet mnie przed goblinem nie ochroniła. Pobiegłabyś do mamy - poklepał ją po głowie. Belem zjerzyła się i odepchnęła elfa, który zaskoczony spadł ze smoczego grzbietu. Zatrzymał się parę cali nad powierzchnią zielonej wody.
- Jak ci zaraz nakopie do tej długouchej dupy to zobaczysz - wrzasnęła . In zbliżył się do niej, ale tak by pozostać poza zasięgiem rozwścieczonej kobiety
- Dama nie powinna tak się wyrażać - zaśmiał się i leniwie zawisł kilka cali nad jej głową. Belem spojrzała ze złością na szydzącego z niej elfa. Jej oczy zmieniły się z czarnych na żółte...na oczy gada.Nieludzki ryk wydostał sie z jej gardła. Otoczyła ją czerwona poświata i gdy zniknęła na miejscu Belem stał potwór.
Przypominał dziewczynę z sylwetki, jednak jego skóra była pokryta granatową łuską od czubków rogów na głowie aż do końca długiego ogona. Stwór rozłożył wielkie, skórzaste skrzydłą i rzucił się na elfa. In znieruchomiał. Smokokrwista...jak mógł nie zauważyć. W jednym krótkim przebłysku zdał sobie sprawę, że nie dość, że był ślepy to jeszcze głupi. Przesadził. I przyjdzie mu za to zapłacić. Uniósł ręce w obronnym geście.
- Belem przpraszam, jestem idiotą. Nie chciałem cię ura...- nie dokończył. Z impetem rozpędzonego konia uderzyła go w brzuch. Przeleciał przez cały dziedziniec i walnął w ścianę. Poczuł ból i nieprzyjemny suchy trzask. Osunął się w ciemność. Czy tak wygląda śmierć ? Dobrze, że przynajmniej nie boli...

Gdy otworzył oczy był wieczór. Minęła chwila zanim zdał sobie sprawę gdzie jest i co się stało. Rozejrzał się i zobaczył, że Belem siedzi koło niego i głaszcze go po włosach. Wyglądała normalnie, tak jak ją zawsze widział. Nawet oczy miała znów czarne. Próbował wstać, ale przytrzymała go.
- Przespałeś cały dzień. Udało mi sie ciebie połatać...Wybacz, że ci nie powiedziałam. Chciałam to zrobić, ale bałam się, że mnie przez to znienawidzisz...wybacz
Nie dziwił się, że nic mu nie powiedziała. Między elfami a smokokrwistymi panowała od wieków wojna, która doprowadziła obie rasy na skraj wymarcia.
- Dlaczego nie zabiłaś mnie, kiedy znalazłaś mnie rannego w lesie ?
Belem wzruszyła ramionami.
- Byłeś taki bezbronny. Zrobiło mi się ciebie żal. A potem... potem naprawdę cie polubiłam. Mój ojciec miał Krew. Ale nie czuję się jakoś specjalnie związana z nim ani z innymi. Zresztą, nigdy się do tej pory nie przemieniłam. Ojciec mówil mi jak to bedzie, ale miałam nadzieję, że to nigdy się nie nastąpi. Nie zmnienia to faktu, że jestem w połowie człowiekiem i cholernie lubię elfy - uśmiechnęła sie do oniemiałego Innovielindela i pocałowała go w usta. Odwzajemnił pocałunek - I nie martw się już o Sługi. Masz mnie.
- A co z twoja matką ?
Belem uśmiechnęła się
-Zrozumie. Chodź, nie traćmy czasu. Mam dość tej dziury, chce zobaczyć kawałek świata. Co ty na to ?
Elf uśmiechnął się i wstał
- Najpierw odwiedzimy moją starą znajomą. Ona będzie wiedziała kto puścił za mna pogoń. A potem - wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu - potem zamienimy z nim słówko.
Popatrzył na zachodzące słońca. Taaak, zdecydowanie za długo się ukrywał. Sojusz między elfem a smokokrwistą... jeśli ktoś powiedziałby mu o tym jeszcze pół roku temu to wyśmiałby go. Teraz stojąc obok Belem zdał sobie sprawę jakie ma szczęście. Czas wyrównać porachunki...

C.D.M.N


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Reane
Kotek Bonifacy
Kotek Bonifacy



Dołączył: 06 Wrz 2005
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:15, 13 Gru 2005    Temat postu:

Nie no śliczne.. Bardzo ciekawe, pisz więcej.. Będe czytac na bierząco.. Very Happy (Taa.. niedość ze cztery książki, dwa tomy wierszy, pięć blogów no to sobie jeszcze dołoże opowiadania.. hmm a kiedy skończe pisać książkę?! o.O)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ulfring
Pekin Motel FAN
Pekin Motel FAN



Dołączył: 09 Lis 2005
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warschauheim

PostWysłany: Wto 17:51, 13 Gru 2005    Temat postu:

No, no, całkiem dobrze... Pomijając drobne błędy logiczne (jest napisane, że In poczuł ból i nieprzyjemny trzask, po czym zapytał się siebie "Czy tak wygląda śmierć? Ale przynajmniej nie boli..."), czasem zdarzają się powtórzenia (to akurat jest rzecz do której nie powinienem się czepiać... ale się czepiam Wink ), w niektórych miejscach brak znaków interpunkcyjnych, w niektórych zdaniach jest IMHO za dużo czasowników (naprzykład: "Miał na sobie czarną, jedwabną koszulę" - mogłabyś to zamienić na "Miał na sobie czarną koszulę z jedwabiu."), styl całkiem zgrabny, czyta się szybko i przyjemnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hira_Loki
Zielarka



Dołączył: 08 Lis 2005
Posty: 311
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wyszogród

PostWysłany: Śro 16:48, 14 Gru 2005    Temat postu:

Dzięki dzięki Cool hmmm... przepisywałam to na szybko z zeszytu i coś musiało mi się pomerdać z tymi zdaniami bo teraz patrzę, że to cosik inaczej było xD ( macie świetny przykład, że piwo szkodzi xD )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hira_Loki
Zielarka



Dołączył: 08 Lis 2005
Posty: 311
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wyszogród

PostWysłany: Pią 15:58, 30 Gru 2005    Temat postu:

(Dobra, teraz powinno być już bez błędów, bo pisałam to na spokojnie w dzień a nie po nocy [ i browcem się nie pokrzepiałam ] )

CZ. II


Stwór stał pośrodku kwadratowego dziedzińca. Był wysoki i przeraźliwie chudy. Świecącymi błękitnie oczami patrzył na fontanne w kształcie smoka i węszył. Jego ofiara tu była. Jej zapach zelżał, ale nadal utrzymywał się wśród starych riun. Jego wzrok zatrzymał się na brunatnej plamie, szpecącej mur. Podszedł do niej, zostawiajac za soba pas martwej ziemi a wiatr targał jego długim, czarnym płaszczem. Taka już była jego natura, stworzony z zimnej Nicości kradł życie wszystkim żywym istotom. Nawet roślinom. Tylko naprawdę silni mogli stawić mu czoła. Dotknął kościstą dłonią zaschniętej krwi i jego psią twarz wykrzywił okrutny uśmiech.
- Już nie uciekniesz zdrajco - wysyczał upiór w swojej plugawej mowie. Zadarł łeb do góry a z jego gardła wydobył się ogłuszający ryk. Wszystkie stwory nocy, znajdujące się w promieniu pięciu kilometrów pochowały się przerażone w najgłębsze dziury, bojąc się choć drgnąć. Wiedziały co znaczy ten okrzyk. Sługa znalazł trop.
Nie czekajac ani chwili dłużej potwór zmienił się w mgłę i ruszył śladem uciekiniera. Teraz już mu nie ucieknie.

Belem otworzyła oczy i przez chwilę zastanawiała się, co ją obudziło. Słońce stało wysoko na horyzoncie i do zmierzchu było jeszcze dużo czasu. Obok niej spał w najlepsze In, uśmiechając się przez sen. Że też on ma siłę śnić - pomyślała. Wędrowali już od tygodnia, górski krajobraz Kruczych Wzgórz zostawiając dawno za sobą. Mimo to ich cel pozostawał daleko i wydawało się, że ta śmieszna odległoś jaką pokonali, nie zbliżyła ich do niego. Cudem prawdziwym było to, że na tym pustkowiu znaleźli wioskę. I to z życzliwymi mieszkańcami, którzy nie tylko pozwolili im uzupełnić zapasy, ale i przespać się w stodole, nie chcąc nic w zamian. Oczywiście In wzbudzał niezdrowe zainteresowanie swoją osobą. Panny wodziły za nim rozmażonymi oczami i były nadzwyczaj chętne do pomocy. Niektóre oferowały mu nawet noc we własnych łóżkach. W takich przypadkach Belem żałowała, że nie jest bazyliszkiem. Połowa wioski leżałaby martwym trupem. Wszytkie te rozchichotane dziewki lekkich obyczajów...
Opadła z powrotem na posłanie i próbowała dogonić sen, ale ten uciekł niczym przerażony królik. Leżała tak przez chwilę bez celu po czym wyplątała się z koca i wyszła na dwór. Usiadła w cieniu, przed niedużą stodołą. Słońce coraz mniej jej szkodziło, ale czasem jeszcze potrafilo zranić ją swoimi promieniami. Z domu wyszła kobieta. Przypominała babkę Belem, ze srebrnymi włosami splecionymi w warkocz i twarzą poprzecinaną drobną siateczką zmarszczek. Miała te same zielone oczy i dobrotliwy uśmiech.
- Już wstałaś kochanie ? Chodź, zjesz coś - starowinka zrobiła zapraszajacy gest i wprowadziła dziewczyne do środka - Zdejmij płaszcz i usiądź przy stole. Musisz być głodna. Masz, jedz ile chcesz - postawiła na stole parującą misę kaszy okraszonej porządnie skwarkami. Dziewczyna z zapałem zabrała się za opróżnianie talerza. Po trzeciej dokładce usłyszała rozbawiony głos gospodarza, mężczyzny wielkiego jak niedźwiedź i tak samo silnego.
- Hoho ! Ale panna ma apetyt ! Jak tak dalej pójdzie to pęknie panna z przejedzenia - zaśmiał się i usiadł obok niej. Dostal zaraz talerz i przyłączył się do jedzenia.
- Niech je. Zobacz jaka chuda. Głodzili cię dziecko ? .
- Nie...plohe phani - powiedziała Belem z ustami pełnymi kaszy
- Jakbyś została z nami to już moja głowa, za tydzień wyglądałabyś jak normalna zdrowa kobieta. Masz, zjedz jeszcze trochę...
W niedługim czasie przy stole zebrała się cała rodzina. Najpierw wróciła gospodyni i najstarsze córki z koszami pełnymi jabłek. Po chwili, niczym burza wpadła do domu watacha składająca się z siedmiu bachorów. I wszystkie płci męskiej. Gromadka usadowiła się przy długim stole. Gościowi wypadło miejsce między dwoma blond-włosymi dziewczynami. Jeśli dobrze pamiętała, jedna nazywała się Agahte a jej bliźniaczka siedząca po lewo miała Miga (to one dawały Inowi najbardziej nieprzyzwoite propozycje) Na ich widok dostała białej gorączki, ale mając na uwadze gościnność rolników, milczała i skupila się całkowicie na jedzeniu. Gdy podnosiła łyżkę do ust, jedna z bliźniaczek trąciła ją z całej siły łokciem i gorące jedzenie spadło jej za dekolt, parząc skórę.
- Och, przepraszam, niezdara ze mnie - powiedziała Agahte z niewinną minką i złośliwymi błyskami w zielonych oczach.
- Nic się nie stało - powiedziała Belem przez zaciśniete zęby, wybierając kaszę zza bluzki. Zebyś się udławiła żmijo - pomyślała
W momencie w którym pomyślała to życzenie Agathe zrobiła się czerwona na twarzy a oczy wyszły jej z orbit. Próbowała zaczerpnąć powietrza. Cała rodzina poderwała się z miejsc, chcąc pomóc, ale Smokokrwista była szybsza niż zwykły człowiek. Zresztą siedziała tuż obok.
Otwartą dłonią strzeliła w plecy duszącej się, a ta zaryła twarzą w stół. Dało się słyszeć dzwięk pękającego nosa i zębów dzwoniacych o cynowy talerzyk..
- Przeszło ci ? - spytała słodko "wybawczyni" do plujacej krwią chłopki.
Dziewczyna ze łzami w oczach uciekła na dwór a za nią jej siostra i matka. Gospodarz zaśmiał się głośno nic się nie przejmując poturbowaniem córki
- Kto by pomyślał, żeś panna tak mocna ! Mogłabyś się mierzyć ze mną ra ręce !
- Daj spokój Edar- fuknęła stara po czym znowu uśmiechnęła się ciepło -Coś twój towarzysz nie śpieszy się na obiad. Może się wstydzi, zanieś mu to.
- Oczywiście. Dziękuję - Belem wstała i poszła do stodoły. Wychodząc zobaczyła jak Agahte siedzi przy studni i przemywa twarz zimną wodą. Na czole wykwitł jej piękny siniak. Ząbkim które zostawiła na stole to były jednak jedynki - pomyślała Belem ze złośliwą satysfakcją. Widok ten dodał lekkości jej krokom. Nucąc pod nosem przeszła przez podwórko i zniknęła w chłodnym cieniu stodoły.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Teisseia
Arcymistrzyni Magii



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądś na pewno...

PostWysłany: Pią 18:19, 30 Gru 2005    Temat postu:

No, mnie się podoba. Ładnie i zgrabnie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Tawerny Pod Jednorożcem Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin